Kobieta przeprowadza wywiad z lekarzem.

Czy Unia Europejska wyeliminuje z dróg kierowców z obturacyjnym bezdechem sennym? O tym z dr. Michałem Michalikiem otolaryngologiem z Centrum Medycznego MML rozmawia Iwona Schymalla.
Od nowego roku obowiązują przepisy, które mogą oznaczać komplikacje dla kierowców mających problem ze snem. Chodzi o obturacyjny bezdech senny. To problem medyczny, ale i społeczny. Unia Europejska obliguje nas do wprowadzenia pewnych  rozwiązań prawnych. Czy powinny być wprowadzane?

Wydaje się, że powinny być wprowadzone. Takie regulacje istnieją na świecie. One istnieją w krajach „starej” Europy. Ich obligatoryjność została wprowadzona teraz na wszystkie kraje UE. To jest rzeczywiście coś, na co zwrócono uwagę parę lat temu. Stowarzyszenie Adaco pokazało, że pewna wypadkowość na drodze spowodowana chociażby zaśnięciem kierowcy ma najczęściej podłoże właśnie w obturacyjnym bezdechu. Czyli, kwestia niewyspania, zaburzeń koncentracji, zmniejszonej czujności bierze początek w niedotlenieniu w czasie snu, a potem jest przełożeniem typowo na to co się dzieje w ciągu dnia. Stąd wydaje mi się, że regulacje te są konieczne. Jak to zwykle bywa diabeł drzemie w szczegółach.

Regulacji szczegółowych jeszcze nie ma?
Nie ma szczegółowych Są dosyć ogólne. Spotkałem się już z pacjentami, czyli kierowcami zawodowymi, którzy muszą cyklicznie wykonywać badania, raz na 5 lat. Pytanie teraz, czy jeśli
w czasie badań u kierowcy wykryty zostanie bezdech, to czy wykluczy go to z zawodu?

Będzie musiał być pod kontrolą lekarza, ale nie powinno być to powodem jego wykluczenia z zawodu.
Wydaje się, że jak najbardziej. Może tu jest kwestią zbudowanie pewnej świadomości na ile ten problem jest istotny. Ja jako lekarz, który spotyka się i diagnozuje tego typu schorzenie, cieszę się, bo spotykam pacjentów kierowców mających wiedzę o tym, mających świadomość. Ale mam też dużo pacjentów – kierowców, którym zdarzyło się zasnąć za kierownicą. To ich na tyle wystraszyło, że chcą z tym coś zrobić. To jest rzeczywiście problem społecznej świadomości ale także, oczywiście, prawny.

Co powinno nas zaniepokoić, skłonić do pójścia do lekarza?
Na pewno pogorszenie jakości snu. Jeśli w nocy wybudzamy się, pamiętamy, rejestrujemy takie momenty. Zmieniamy pozycje ciała. Dzielący z nami łóżko mówią nam, że bardzo się w nocy wiercimy, że zrzucamy kołdrę i pocimy się (koszula czy poduszka są mokre) to świadczy o tym, że  szukamy najlepszego położenia, aby udrożnić drogi oddechowe by pozwolić naszemu organizmowi by się dotlenił, ale też częste wybudzanie się ze snu. Jeśli ktoś śpiący obok nas widzi te momenty, że chrapiemy i w pewnym momencie się zatrzymujemy. Bardzo często jest to takie spektakularne wybudzenie. Przestajemy oddychać, spada nam wysycenie tlenem, próbujemy tak opacznie oddychać. Osoba z boku jak to zaobserwuje jest wystraszona. Opowiada o spektakularnym wybudzeniu z wyrzucaniem rąk i łapaniem łapczywym powietrza. To już jest problem. Następnego dnia wstajemy wprawdzie rano, ale potrzebujemy dużo czasu na rozbudzenie, na poranne rozchodzenie. Bez kawy często ani rusz. W ciągu dnia obserwujemy spadki zdolności intelektualnych, zmniejszenie motoryki. Zaprzestajemy uprawiania naszych hobby – to kwestia  zaburzeń koncentracji, które mają przełożenie również w pracy. To są spadki libido. Robiliśmy badania dla CBOS-u, które wskazywały, że w 40-45 roku życia u mężczyzn 80 proc. chrapie, z czego od 5 do 10 proc. może już mieć bezdechy. Czyli w tym wieku największej aktywności jest to bardzo duży problem dla pacjentów, zwłaszcza dla mężczyzn chcących w tym wieku prowadzić aktywne życie. Pamiętajmy, że problem ten częściej jednak dotyczy mężczyzn i że jest to kwestia wielu uwarunkowań związanych najczęściej ze sposobem życia.

Źródło: Medexpress.pl